top of page

Paradygmat „tygla”

„Chciałabym, żeby nauczyciele odłożyli na bok swoją wiedzę i chęć przekazania jej wprost…” – powiedziała kiedyś Dorothy Heathcote. W artykule „Signs (and Portents?)” napisała:

Wielu nauczycieli ma skłonność do dzielenia się swoją wiedzą za pomocą tej czy innej formy przemowy. Jest to często przekaz dość jednokierunkowy.

W wywiadzie z 1982 roku Dorothy powiedziała Tony'emu Goode'owi:

Mocno wierzę w… choć zabrzmi to jak frazes … wierzę, że nauka jest najskuteczniejsza, gdy nauczyciele unikają podawania wiedzy w formie wykładu. Naprawdę w to wierzę. Lepsze rezultaty można osiągnąć, umożliwiając dzieciom zrozumienie. Warto zatem poświęcać energię na umożliwienie dzieciom, by natknęły się na wiedzę, zamiast wygłaszania gotowych formuł. Być może brzmi to tak, jakbym odradzała uczenie czegokolwiek, i oczywiście nie mam tego na myśli. Myślę jednak, że istnieje istotna różnica pomiędzy nauczycielem, który wygłasza to, czego dzieci mają się nauczyć, a nauczycielem, który pozwala dzieciom zrozumieć, co już wiedzą, a czego muszą się dowiedzieć. (1) 

Innym razem zaobserwowała: … „trzeba najpierw pomyśleć o tym, jak widzimy dzieci, które będziemy uczyć, ponieważ od tego obrazu zależy, w jaki sposób będziemy je uczyć. A zatem jeśli widzisz w dzieciach puste naczynia do napełnienia… wówczas bierzesz lejek i zaczynasz przelewać”.

Screenshot (896).png

Problemem tego podejścia, jak zauważyła, jest to, że dzieci „nie uczą się tak po prostu, tylko dlatego że coś usłyszą…” Dorothy była zwolenniczką paradygmatu dziecka jako „tygla”:

Oznacza to, że tworzycie laboratoria, w których dzieci rozwijają swoją wiedzę poprzez to, co tam robicie, i możecie podzielić się tam Waszą wiedzą, ale w istocie to pomiędzy wszystkimi uczestnikami grupy dochodzi do wspólnego badania i objaśniania świata. I oczywiście, dopóki nie będzie więcej laboratoriów tego rodzaju, uczniowie będą w większości uzależnieni od nauczycieli.

… Druga kwestia związana z edukacją polega na tym, że mamy do dyspozycji trzy systemy pracy…. Pierwszym z nich jest…. nadawanie. Jako nadawca pracujesz nad przekazem i  stajesz się sędzią i krytykiem odpowiedzi dzieci. Dzieci wówczas muszą przedstawić ci swoje odpowiedzi, a na koniec swoje ukończone prace. W ten sposób cała władza pozostaje w rękach nauczyciela, a dziecko czeka, aż nauczyciel wyda osąd. …

Potem oczywiście w latach 60. pojawił się trend związany z zadawaniem pytań i to było naprawdę wspaniałe, ponieważ metoda dociekania polega na tym, że dzieci pytają, Ty słuchasz, starasz się odpowiadać na ich pytania w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Dzielisz się swoją wiedzą i wspólnie prowadzicie eksploracje. Ale samo odkrywanie nie prowadzi do świadomego zdobycia wiedzy. Musi nastąpić proces refleksyjny, i dla mnie właśnie metody dramowe na to pozwalają; w ich ramach możemy powiedzieć – w tej sali nie ma uczniów ani nauczycieli. Możemy zlikwidować ten podział, w zamian biorąc na siebie odpowiedzialną rolę, z perspektywy której patrzymy na świat i staramy się go sobie wzajemnie wyjaśniać. Jest to swego rodzaju zmiana perspektywy czasu.

Screenshot (899).png

Zwykle w szkole dzieci niejako zostawiają swoje osobiste doświadczenie przed drzwiami klasy; przychodzą, wieszają ubrania, siadają, zastygają i czekają: „No dobrze – uczcie mnie.” Jeśli jestem czymś zainteresowana, to oczywiście chcę się uczyć. A jeśli tak naprawdę przedmiot mnie nie interesuje, bardzo trudno mnie zaangażować. Ale w ramach dramy to działa inaczej, ponieważ mówisz uczniom: „Weźcie do klasy swoje osobiste doświadczenia. Wszystko, co wiecie, będzie tu mieć wartość. Zostanie ona przefiltrowana przez kontekst, który dostarczymy w ramach dramy. Możemy zawrzeć umowę, na przykład, „Czy zgodzicie się, aby na ten dzień zostać urzędnikami miejskimi? Wszyscy będziemy myśleć jak urzędnicy…”

Klasa jako laboratorium

W ramach dramy nauczyciel wnosi swój wkład i uczestniczy, dzieci współpracują z uczestniczącym nauczycielem najlepiej, jak potrafią, i wszyscy wyjaśniają sobie nawzajem świat. Wówczas klasa działa niczym laboratorium. Jeśli po zbadaniu czegoś nie wyjaśnimy tego sobie nawzajem, nie będziemy tak naprawdę właścicielami swojej wiedzy. Jeśli coś  zbadamy, a następnie wyjaśnimy, automatycznie będziemy czerpać wiedzę z naszej ostatniej wersji roboczej, naszego najlepszego wyjaśnienia w danej chwili. Jutro możemy wyjaśnić inaczej lub lepiej, ponieważ być może jutro będziemy uczestniczyć inaczej. To jest paradygmat tygla, w którym wspólnie mieszamy naszą wiedzę. (2)

Chodzi o to, aby dać innym klucze, które pozwolą im uwolnić wyobraźnię, moc wpływania na świat, działania, zrozumienie, aby dojść do wiedzy i nadać jej sens. W laboratorium wyjaśniamy sobie świat. (3)

Z: Wykład Dorothy Heathcote podczas wydarzenia NATD, University of Warwick, 9.2.07 (niepublikowane nagranie); (1) Heathcote at the National (NATD 1982) (2) The Fight for Drama – The Fight for Education (NATD 1990); (3) Rolling Role and the National Curriculum (Cykl wideo, University of Newcastle, taśma 11). Wykres z: The Fight for Drama – The Fight for Education.

bottom of page